wtorek, 31 stycznia 2017

Od Renn C.D Iris


W mgnieniu oka zrozumiałam, co ma robić. Zmierzyłam ją chłodno wzrokiem, wyszarpnęłam jej rękę i wybiłam jej z ręki nóż. Po czym wymasowałam sobie prawą rękę, która została nienaturalnie wygięta. Nic, z czym sobie bym nie poradziła.
- Co ty... - mruknęła zdziwiona, patrząc na nóż, który teraz leżał oddalony o kilka metrów.
- Nie lubię grać słabszej przed ludźmi, którzy mnie irytują. Jednak mogę i jestem w stanie. Nie będę jednak udawała tutaj ofiary, kiedy masz zamiar mnie zranić. - warknęłam, i odeszłam, rozeźlona. Żeby zmusić mnie to zdjęcia maski... Dawno się to nie stało, i to się też nie powtórzy. "Przyprawmy tej twarzy trochę uśmiechu" - słaba groźba, ale cóż.
Nie każdy umie się bawić. I jeszcze to, że mam bać się ciemności? Nie żeby mnie wyprowadziła z równowagi. Nie mam zamiaru dopuścić do serca negatywnych czy optymistycznych uczuć czy emocji.
- Renn. - przepełniony smutkiem głos.
Głos należał do niego. Znów tu był.
- Odejdź! - wrzasnęłam, płosząc ptaki.
Z roślin wokoło jakby uleciało życie.
- Odejdź. - powtórzyłam ciszej, wyciągając sztylet, który miałam za pasem.
Jego obecność się ulotniła, ale wróci. Zawsze wraca.

Iris?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz